sobota, 21 maja 2016

POWRÓT DO ZDROWIA - NOWY POCZĄTEK!

Moje wczesne dzieciństwo było napiętnowane traumą, związaną z ojcem. Były to czasy prześladowań tych, co przed wojną byli ważni dla państwa, a po wojnie osadziło się ich w więzieniach, poddając trudnym do wyobrażenia torturom, a rodziny poddawano inwigilacji. Włąśnie była dzieckiem 2-letnim, gdy to mnie dotknęło. Od dzieciństwa zaczęłam chorować i byłam nieustannie leczona - niestety nieefektywnie i wszystko kończyło się kolejnymi diagnozami i nowymi lekami, które nie przynosiły efektu. Pomogłam "losowi", zająwszy się poiczątkowo studiowaniem nauk o lekach, a następnie pracy naukowej w medycynie, zgłebiając immunologię i diagnostykę kliniczną. Byłam przekonana, że efektem będzie "recepta" na moje zdrowie. Dedykowałam temu 23 lata. Poza tym, że moją pasją były badania, okazało się, jednak, że nie przyniosły one oczekiwanego efektu dla mnie, w postaci mego wyzdrowienia i pozdejmowania "orderów z moich piersi - czyli stygmatów - czytaj diagnoz. Po latach zrozumiałam, że szukałam nie w tej przestrzeni, gdzie kryły się rozwiązania. Wertowałam bowiem literaturę, odwiedzałam wszelkich możliwych specjalistów, szukając odpowiedzi na moje głębokie i szerokie pytania, ale nigdzie nie mogłam ich tam znaleźć. Leżały one bowiem we mnie. Dowiedziałąm się tego już wkrótce, gdy tzw. przypadkiem - za kogoś", znalazłąm się na zajęciach dla menagerów w Centrum Kreowania Liderów na 9-miesięcznych zajęciach AMERYKAŃSKIEJ SZKOŁY ROZWOJU. Już na pierwszych zajęciach usłyszałam dwie formuły: 1. Nie możez zarządzać innymi, dopóki nie nauczysz się zarządzać sobą 2. Nie odkryjesz nowych oceanów, dopóki nie porzucisz z oczu brzegu. Już na kolejnych zajęciach, pracując z "teatrem wewnętrznym" zapoznałam się z kolejną zasadą, która odtąd towarzyszyła mi przez lata: 3. Gdy coś przychodzi na czas - jest to edukacja; gdy za późno- to terapia. Tak więc rozpoczęłąm drogę prowadzącą do nauczenia się zarządzania sobą. Aby to zrobić, musiałam porzucić brzeg, a więc przestarzałe poglądy, o człowieku maszynie i popsutych elementach jego funkcjonowania i konieczności naprawiania poprzez eliminowanie objawu. Jak wtedy już wiedziałąm, objawy przez lata nie dość, że nie zostały zlikwidowane, to do tego wzrastały jak przysłowiowe grzyby po deszczu, a jedne zspecjalista nie nadążał za drugim, każdy bowiem "leczył' po swojemu objaw, przypisany jego specjalności. A ja przecież byłąm całością, a nie częścią! Efektem tej pierwszej przymiarki do siebie była kolejna już książka (po wydanej w 1997 roku EDUKACJA INTEGRUJĄCA. ALTERNATYWA CZY KONIECZNOŚĆ? - Oficyny Wydawniczej IMPULS - tym razem O SENSIE ŻYCIA. Ta książka nie ukazała się jednak zaraz po poprzedniej. Czekała kolejne 14 lat, aby okrzepły wspomnienia i zagoiły się rany, które odkopane, musiały zostać uzdrowione na głebokich poziomach. W tym właśnie okresie pojawiały się inne moje książki, poradniki samoedukacji, pod ogólnym tytułami; WYZWANIA EDUKACYJNE. EDUKACJA DLA KAŻDEGO. SZTUKA ŻYCIA W ŚWIECIE. Tak, to była naprawdę edukacja dla każdego, dotycząca sztuki zycia w świecie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz